poniedziałek, 18 stycznia 2010

Handmade Vintage Bags with Roses.

Tworzenie satynowych róż pochłonęło mnie bez reszty. Siedzę i zwijam, zawijam, jak klasyczny... świstak niemalże ;). Paluchy całe w plastrach - igły z łatwością wbijają się w opuszki; nie jest to przyjemne, ale - jak wiadomo - sztuka wymaga ofiar ;).
Zachwycona stylizacjami Vintage, które często z podziwem oglądam na blogach Marchewkowej (ach te cudne zdjęcia!...) czy Vintage Girl, czerpiąc informacje z bardzo mądrej książki, popełniłam dwie torebeczki z popielatego eko-zamszu stylizowane na lata 30-te ubiegłego wieku. Z różami, oczywiście.
Torebeczki stories of old - vintage red leaf oraz stories of old - vintage roses mogą być świetną alternatywą dla klasycznej kopertówki, można je nosić w dłoni, zawieszone na nadgarstku lub przedramieniu. Zapinane są na magnesy, doskonale trzymają swój kształt dzięki usztywnieniu.





 
 
 
 
 
 
 
 
 


8 komentarzy:

  1. Niezwykle mi miło, że wspomniałaś o mnie w notce i że moje zdjęcia znalazły Twoje uznanie. Dziękuję! :)

    A Twoje torby są wprost zachwycające. Urzeka mnie ich kształt, kolory oraz precyzja wykonania. Same wspaniałości!
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. och Aniu,
    cudowności znów pokazujesz! elegancja i szyk...
    a wykonanie - perfekcja...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ cała przyjemność po mojej stronie! :)

    Szalenie dziękuję Ci za te miłe słowa, są dla mnie niezwykle budujące :).

    Pozdrawiam serdecznie!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasieńko :*
    Ślicznie dziękuję. Jak zwykle czuję serdeczne ciepło bijące od Twoich słów.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam do Ciebie przez bloga Marchewkowej i muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich torebek, zwłaszcza te plecione i drapowane to po prostu istne dzieła sztuki, niestety, na razie, poza moim zasięgiem finansowym, ale może uda się coś odłożyć:))
    Sądząc po tytułach Twoich prac, to uwielbiamy ten sam zespół:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne projekty :) pozdrawia również zapalona hand madeowiczka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Karolino, masz rację. Depeszuję już od ponad 20-tu(!) lat i lubię takie smaczki - tylko dla wtajemniczonych - w nazwach moich toreb; swoiste podróże osobiste ;). Może przypadkiem 11 lutego w Łodzi będziemy razem machać rączkami na "Never let me down again"? Pozdrawiam ciepło :).

    Gosiu - śliczne dzięki :). Handmade rulez! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudem zdobyłam bilety w przeddzień koncertu, więc bardzo możliwe, że się minęłyśmy gdzieś w tłumie:)) Jestem jeszcze w pokoncertowym szoku,dla mnie był cudowny, wzruszenie i euforia, magiczne przeżycie, niedające się z niczym porównać:)))Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...